Pokój jest jednym z dóbr najbardziej pożądanych, bo jego brak oznacza cierpienie. Stąd słowo „pokój” jest jednym ze słów najczęściej wymawianych w debatach o rzeczach społecznych. Zazwyczaj pokój ukazywany jest jako owoc ludzkich zabiegów. W ostatnich stuleciach upowszechniono też pogląd, że samo istnienie odrębnych narodów i ich państw jest przeszkodą dla pokoju, a zatem, że droga do pokoju wiedzie przez ich zniesienie.
W tym kontekście spróbujmy – my, polscy katolicy uczestniczący w rzeczach publicznych – rozważyć najbardziej podstawowe racje, w imię których podejmujemy nasze działania w trosce o dobro naszej Ojczyzny.Spróbujmyrozważyć to szczególne przecięcie rzeczywistości Bożej, wkraczającej w świat człowieczy i rzeczywistości ojczystej, otwierającej się na Boga, który stał się człowiekiem.
Naturalne źródła miłości ojczyzny
Każdy może odkryć, że ojczyzna i naród, a także własne państwo, są przestrzenią tworzenia, dziedziczenia i obrony kultury ojczystej, czyli właściwego narodowi sposobu życia. Bez tej przestrzeni społecznej i dziedzictwa pokoleń – pomagających budować nasze człowieczeństwo i dających bezpieczne miejsce wśród rodaków- nie jest możliwy rozwój człowieczy i godne życie. Bez troski o zachowanie tej przestrzeni społecznej i dziedzictwa kulturowego, o ich oczyszczanie i ubogacanie, nie jest możliwa sprawiedliwość i miłość wzajemna w narodzie. Bez tej troski nie jest możliwy ład i pokój w ojczystym domu.
Kto prawy, pojmuje zatem obowiązki wobec ojczyzny jako nakaz sumienia. Kto uczciwy i dzielny, ten uczestniczy w pomnażaniu, a w potrzebie w obronie tego dziedzictwa – zarazem duchowego i materialnego – którym jest ojczyzna. Naród czyni to wysiłkiem zbiorowym. Strzeże dobrych obyczajów, aby nimi żyć dla pożytku swych dzieci. Naród po to buduje własne państwo, by przez stanowienie i egzekwowanie prawa organizować przestrzeń ojczystą w sposób zgodny z własnym obyczajem. Tak, aby prawo i obyczaj cudzy nie stawały się źródłem zniewoleń i łamania praw człowieczych.
Nadprzyrodzone źródła miłości ojczyzny
Kościół Święty przykłada jednak do miłości ojczyzny, a także narodu i państwa, wagę większą niż tylko prawno-naturalną. Wie, że doczesność jest czasem wyboru i dojrzewania do życia wiecznego. Rzeczywistości społeczne, kulturowe, mogą zaś pomagać, ale mogą też przeszkadzać w tym dojrzewaniu do życia z Bogiem. Mogą zniewalać zewnętrznie i wewnętrznie. Wymagają zatem dobrych wzorów i stałego oczyszczania.
Kościół wiąże miłość ojczyzny z czwartym przykazaniem Bożym. Ukazuje ojczyznę jako matkę narodu i jego członków. Przez udzielanie ze swej kultury i zasobów materialnych uczestniczy ona w uczłowieczaniu swych dzieci. Chroni je, karmi, uczy miłowania i odpowiedzialności za dobro wspólne. Kościół ukazuje, że miłość ojczyzny, narodu i państwa należy do porządku miłości bliźnich. Jest zatem nakazem Bożym. Kto nie miłuje ojczyzny, grzeszy – przeciw czwartemu przykazaniu Bożemu i przeciw przykazaniu miłości bliźnich.
Kościół rozważa przykład Jezusa Chrystusa, który – choć dla zbawionych przygotowuje miejsce w tej najważniejszej, nieprzemijającej ojczyźnie wiecznej – to umiłował też swą ojczyznę doczesną. Tę, w której Słowo stało się ciałem; w której języku mówili Jego Najświętsza Matka i św. Jozef; nad której stolicą zapłakał. Przez długie wieki przedwieczne Słowo Boże formowało swój naród wybrany, aby stał się on zdolny przyjąć największe dzieła Boże. W języku swej doczesnej ojczyzny Jezus głosił Ewangelię. W swej doczesnej ojczyźnie dokonał dzieła zbawienia, które jest darem nie tylko dla Jego rodaków, ale dla wszystkich ludzi. Właśnie spośród swych rodaków Jezus powołał Apostołów, aby posłać ich do wszystkich narodów. Oto, czym doczesna ojczyzna być może i czym być powinna.
Szacunek dla innych narodów
Kto oczekuje szacunku dla ojczyzny i praw swego narodu i państwa, temu naturalna uczciwość nakazuje szacunek dla cudzych ojczyzn i szacunek dla praw innych narodów. Oczywiście bez względu na to czy przyjęły one wiarę prawdziwą. To czyńmy, co chcemy aby inni nam czynili. Na tym polega prawo.
Błędne są nauki o nieuniknionej konieczności nieustającej walki narodów o byt, na podobieństwo walki gatunków w przyrodzie. Nie jesteśmy bowiem jedynie ciałem. Mamy dusze nieśmiertelne. Jesteśmy powołani do życia z Bogiem i mamy czynić ziemię sobie poddaną. To duch ludzki mazatem władać materią, a nie poddawać się panowaniu dzikich instynktów, właściwych światu przyrody. Uwikłanie wspory i walki jest skutkiem grzechu. Przezwyciężamy spory i walki, przezwyciężając grzech. Tego zaś nie zdołamy uczynić mocą własną. Jedynie Chrystus czyni to w nas i pomiędzy nami, gdy Jemu na to pozwalamy.
Rozważmy, że zaprzeczeniem uczciwości i pychą jest uznawanie swego narodu za uprawniony do wynoszenia się ponad inne narody. Nawet, gdy rozpoznajemy jakieś szczególne wybraństwo Boże – a Bóg stawia różne powołania przed różnymi narodami – to jest to wybraństwo do służby Bogu i rodzinie narodów, a nie do wynoszenia się i żądania, aby inne narody służyły jednemu.
Zaprzeczeniem uczciwości i winą moralną jest dążenie do osiągania korzyści swego narodu czy państwa kosztem dóbr innych narodów. Jest to działanie wbrew prawu naturalnemu i wbrew prawu miłości Boga i bliźniego. Dążenie do korzyści własnych kosztem dóbr cudzych nie służy dojrzewaniu narodu do miary przewidzianej przez Boga. Odwrotnie, prowadzi do zdziczenia dusz ludzkich i utraty błogosławieństwa Bożego. Jest źródłem niesprawiedliwości i zagrożeń dla pokoju. Bywa powodem upadku państw i narodów.
Polsce nie grozi niebezpieczeństwo takich złych dążeń, póki wiernie i mocno trzyma się Ewangelii i krzyża Chrystusowego. Tu rodzi się zatem pytanie do rachunku sumienia Polaków: a czy my naprawdę trzymamy się Ewangelii i krzyża?
Opatrzność Boża nad narodami
Porządek wielości narodów pochodzi z ustanowienia Bożego. Zabezpiecza rodzinę ludzką przed próbami zjednoczenia bez Boga, w buncie i grzechu – przed powtórnym budowaniem wieży Babel. Bóg ratuje rodzinę ludzką, ratując poszczególne narody z niewoli błędów i grzechów; i posługuje się nimi dla ratowania kolejnych.
Narody chrześcijańskie – takie jak Polska – rodziły się, przyjmując od Kościoła chrzest święty, rozważając naukę Bożą i świadomie podejmując wyzwania dziejowe, które Król narodów przed nimi stawia. Ojczyzna, naród i państwo, gdy trwają przy Chrystusie, pomagają rodzić swe dzieci i obywateli do życia wiecznego. Są też bezpieczną przestrzenią dla życia i pracy Kościoła. Kto zatem pomaga w wyrywaniu ojczyzny, narodu i państwa z bezpiecznych ramion Chrystusa, ten grzeszy – już nie tylko przeciw miłości bliźnich, ale wprost przeciw Miłości Bożej, przeciw przedwiecznym Jej zamysłom.
Warto tu zważyć, że państwa kierujące się doktrynami sprzecznymi z Ewangelią, okazują się zawsze kolejną formą łamania praw człowieka. Ponadnarodowe zaś imperia – będące zazwyczaj pomnikami pychy i chciwości – okazują się formą podboju jednych narodów przez drugie. Upadają, gdy Bóg osądza tę pychę i chciwość. Niestety, zarówno ich kariera jak upadek bywają powodem cierpień wielu narodów.
Tymczasowy porządek wielości narodów trwa, dopóki Chrystus nie zgromadzi w jedno rozproszonych dzieci Bożych. Tylko On może to uczynić. Kiedy ktoś proponuje kolejne zjednoczenie narodów, pytamy zatem: czy czyni to w imię Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii? Czy w imię miłości Boga i bliźnich? Czy w imię szacunku dla prawa naturalnego, które odStwórcy pochodzi? Cokolwiek odwodzi nas od jedności wokół Zbawiciela, jest tylko pokusą. Co człowiekowi po tym, gdyby nawet cały świat zyskał, a duszę swą zatracił?
Miłość prawdziwa
Używając rozumu, przewidujemy skutki niszczenia miłości. Od zagrożeń dla zbawienia poczynając, po różne zagrożenia doczesne – także te dla narodów. Broniąc siebie, swych bliskich, ojczyznę i całą rodzinę ludzką przed złem braku miłości, dobrze jest rozważać: czym jest miłość prawdziwa? Otóż, nie jest ona uczuciem. Owszem, porusza ona wszystkie władze człowiecze – rozum, pamięć, uwagę, wyobraźnię, oczywiście uczucia, a czasem nawet zmysły i popędy.Istotą miłości jest jednak mocna i stała wola czynienia dobra umiłowanym, potwierdzona czynami. To, co bezowocne duchowo i społecznie, nie jest miłością prawdziwą. To, co zgasło wobec przeciwności,nie było miłością prawdziwą.
Miłość prawdziwa trwa czasem wbrew oschłości uczuć, wbrew zmęczeniu, odrzuceniu, krzywdom. Może wzrastać, im bardziej jest krzyżowana. Zło dobrem zwycięża. Umiłowanie zaś dóbr duchowych – jak prawdy czy piękna – polega na wytrwałym odkrywaniu ich, zachowywaniu, wysławianiu i obronie, gdy niszczy je fałsz czy brzydota. Nie jest wyrazem miłości dążenie do zła, posługiwanie się fałszem, chwalenie brzydoty.
Kto stara się nawracać z własnych grzechów i błędów, i oczyszczać swe intencje, ten służy Bogu i bliźnim, których Bóg postawił na drodze jego życia. Miłość prawdziwa, gdy się pojawia, jest owocem działania łaski Bożej – w człowieku, w rodzinach ludzkich, w narodach. Bez Pana nic nie możemy uczynić. Pamiętając o tym, okazujemy Jemu wdzięczność za uzdolnienie do miłowania i gorąco prosimy o tę nadprzyrodzoną cnotę. Narody rozumne wyrażają tę prośbę czynnie – przywołują Boże błogosławieństwo dobrym obyczajem i prawem. Czasemtakżew aktach wspólnotowych, takich jak uznanie Bożego panowania, zawierzenie czy nawet poświęcenie się Bogu.
Porządek miłowania
Miłość ludzka należna jest najpierw Bogu, a dopiero potem stworzeniu, bo to Bóg jest dobrem najwyższym stworzeń. Zawdzięczamy Mu wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy. Byłoby ciężką winą, gdybyśmy kogokolwiek lub cokolwiek umiłowali bardziej niż Stwórcę, Zbawiciela i Pana. Nawet ojczyznę, choć jest dobrem godnym najwyższych ofiar, miłujemy dopiero po Bogu. Stawianie ojczyzny przed Nim byłoby grzechem bałwochwalstwa i źródłem kolejnych grzechów. Miłowanie zaś Boga wyraża się posłuszeństwem, kierowaniem się Jego nauką, także w organizowaniu życia ojczyzny. W życiu człowieka i wspólnot ludzkich, gdy Bóg na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu.
Kiedy zatem życie duchowe człowieka lub życie społeczne dotyka jakakolwiek ruina, należy pytać: co w naszym życiu osobistym, rodzinnym, czy ojczystym uczyniliśmy z Bożą nauką i łaską? Przecież tylko Chrystus jest w stanie podtrzymać w dobrym i zjednoczyć ludzi podzielonych przez grzech. Miłowanie bliźnich jest zaś drogą do Boga, którą On sam dla nas przygotował. Tak, byśmy miłując się wzajemnie, uczyli się miłowania i przez to dojrzewali do miłowania Boga samego. Bliźnich mamy miłować jak siebie samych. Jeśli zatem ktoś nie miłuje siebie i nie zabiega o podobieństwo swej miłości do doskonałej Miłości Bożej – to jak miałby prawdziwie miłować bliźnich i ojczyznę? Kto poniewiera losem swej duszy nieśmiertelnej, gotów będzie poniewierać każdym. Ojczyzną też.
Wobec obowiązków stanu
W miłowaniu ojczyzny, jak w każdej miłości prawdziwej, pożądany jest rozumny porządek. Miłość (będącą darem ze swego), ale także sprawiedliwość (będącą oddaniem każdemu tego, co jemu należne), okazujemy najpierw przez wytrwałe i ofiarne wypełnianie swych obowiązków stanu. Mamy obowiązki bliższe i dalsze. Przykładowo, najpierw miłujemy naród własny, a potem całą rodzinę narodów. Zabiegamy też o możliwie największą dojrzałość ojczyzny tak, by dobra duchowe tu złożone służyły nam, a poprzez nas całej rodzinie narodów. To jest prawdziwa miara naszej odpowiedzialności za dobro rodziny narodów: inne narody też nie skorzystają z wielkich darów Bożych złożonych tu, w Polsce, jeżeli my sami darów tych nie przyjmiemy i nie będziemy nimi promieniować.
Nie godzi się porzucać obowiązków bliższych dla realizacji dalszych, gdy dotyczą one dóbr równorzędnych. Dopiero w obliczu zagrożenia dóbr wyższego rzędu wolno nam rezygnować z obrony dóbr mniejszych, choć bliższych nam. Wobec zagrożeńrezygnujemy najpierw z tego, co przyjemne. W miarę konieczności rezygnujemy z tego, co użyteczne. Nie rezygnujemy jednak z tego, co godziwe. Obrona zaś ojczyzny wobec zagrożeń jest w najwyższym stopniu godziwa. Tym bardziej, gdy jednocześnie jest obroną wiary prawdziwej.
Nie wolno nam rezygnować z wierności Bogu i Jego Kościołowi, który jest mistycznym Ciałem Chrystusa i jedyną nadzieją zbawienia ludzi. Nie ma bowiem zbawienia poza Kościołem, bo nie ma zbawienia poza Chrystusem i Jego mistycznym Ciałem. Nie dano nam, ludziom pod niebem, żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. My, ludzie, mamy tylko Jednego Pośrednika do Ojca – Jezusa Chrystusa. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego.
Mamy toprzypominać światu, wszystkim narodom, a zwłaszcza ojczyźnie i rodakom. Oby nie zarzucono nam kiedyś przed sądem Bożym, że ktoś stracił życie wieczne z powodu naszego milczenia, a Polska i inne narody doświadczyły cierpień. Czy wierzymy, że nie ma zbawienia poza mistycznym Ciałem Chrystusa? Czy pojmujemy, że gdybyśmy tę wiarę odrzucili, to zmieniłby się teżobraz relacji ojczyzny do Boga i Jego Kościoła, a Polska straciłaby fundament, na którym została zbudowana?
Znakiem błogosławieństwa Bożego i dobrodziejstwem społecznym jest życie całego narodu w jednym, świętym, powszechnym i apostolskim Kościele.Tym jedynym, który założył Jezus Chrystus. Wiara prawdziwa, na Jego nauce oparta, jest bowiem najpewniejszym źródłem miłości społecznej. Ta wiara nie rodzi sięzprzemocy. Akt wiary, choć owocuje w przestrzeni społecznej,choć motywuje, upodobnia i łączy wierzących,jestaktem osobistym, wewnętrznym i wolnym. Ta wolność ludzkiego aktu wiary nie powinna być naruszana przez bliźnich, skoro jest darem Stwórcy i nawet On sam jej nie narusza. Stąd w cierpieniu znosimy brak wiary wielu rodaków i jego bolesne, społeczne skutki. To cierpienie ofiarujemy w intencji ich nawrócenia.
Mamy jednocześnie niezbywalne prawo i powinność społecznego okazywania wiary. Okazując wiarę, pobudzamy do niej bliźnich, a nade wszystko młode pokolenie. Przekazując wiarę, umacniamy fundamenty ojczyzny, która z wiary prawdziwej wyrosła i żyje. Mamy obowiązek bronić wiarę, przez którą poznajemy prawdę, przed atakami skierowanymi przeciw niej i temu wszystkiemu, co święte. Te ataki z natury swej są niegodziwe i głęboko destrukcyjne, także dla ojczyzny.
Czynienie pokoju
Człowiek stworzony został na obraz i podobieństwo Boże i miłujemyBoga w każdym z bliźnich. Nawet w nieprzyjaciołach. Czynimy to przez wypełnianie różnych obowiązków wobec różnych ludzi. Za wszystkich modlimy się,znosząc cierpienia i wyrzeczenia, aby Chrystus okazał litość -także tym, którzy Go nie znają i tym, którzy Nim wzgardzili -aby ich co prędzej przyprowadził do domu rodzicielskiego, by nie zginęli z nędzy i głodu.
Ten obraz nędzy i głodu ludzi pogubionych na drogach świata dotyczy braku życia łaską Bożą, a nie braku dóbr materialnych, niezbędnych do życia doczesnego. Bywa, że największą nędzę duchową cierpiąludzienajbardziej obfitujący w dobra materialne. Nie zapominając o potrzebie pomocy cierpiącym z powodu braku dóbr materialnych, mamy najpierw nieść dary duchowe i będący ich owocem dar ładu społecznego. Takstaramy się czynić pokój, byśmy mogli być nazwani synami Bożymi.
Bywa powodem trudnych wyzwań, a nawet upadku państw, gdy w jednym państwie żyje dwa lub więcej narodów. Zwłaszcza, gdy mają one odmienne wyobrażenia o tym, co sprawiedliwe, a dla niektórych ta sytuacja jest znamieniem niewoli.Ich zgodne życie będzie możliwe, gdy odnajdą wspólną miarę sprawiedliwości i uczciwości wzajemnej. Co może być tą wspólną miarą sprawiedliwości? Przede wszystkim prawo naturalne odkrywane w sumieniu, gdy staje się podstawą ludzkich postaw, dobrych obyczajów, oraz praw państwowych i międzynarodowych. Synom Bożym przystoi przywracanie tej wspólnej miary uczciwości i sprawiedliwościw narodach,państwach ipomiędzy nimi. Uczciwość i sprawiedliwośćwymagajązaś rezygnacji ze skłonnoścido wynoszenia się iokazywania pogardy,do zawłaszczania dóbr cudzych i do podboju.
Niestety obciążają nas skutki grzechów. Żadne czysto ludzkie działanie nie zapewni zatem jedności i pokoju między ludźmi inarodami. Zwłaszcza, gdy wzajemna nieufność narastała latami i całymi pokoleniami. Prawdziwa, trwała zgoda jest możliwa tylko wokół Chrystusa, dzięki przyjęciu Jego nauki i łaski. Tylko On wydobywa nas z niewoli grzechu,może gładzićjego skutkii buduje jedność tych, którzy poddają się Jego panowaniu i zawierzająJemu swe losy. Tylkowokół Niego, stajemy się wzajemnie bezpieczni dla siebie. Od Niego uczymy się miłości bratniej. Mamy to rozważać i głosić światu, dobitnie przypominać w porę i nie w porę. Fałsz niszczy bowiem relacje człowieka z Bogiem i wzajemne relacje ludzkie.
Na przykład, gdy żąda się od narodu rezygnacji z własnej, katolickiej kultury – czyli z godziwego sposobu życia – w imię budowania jedności wyższego rzędu, rzekomo doskonalszej i postępowej. Tak, należy budować jedność wyższego rzędu, tę między narodami, ale to jest możliwe jedynie w prawdzie i miłości, czyli jedynie wokół Chrystusa. Zaprzecza tej miłości każdy fałsz i niesprawiedliwość. Zaprzecza tej miłości przemoc – obojętne czy aż militarna czytylko zawarta w dyplomatycznym szantażu, ekonomiczna czymedialna,kontr-kulturowa czy ideologiczna.
Wbrew propagandzie rzekomego postępu żaden grzech nie jest postępowy. Cofa nas do smutnych początków – do zrodzonego z pychy nieposłuszeństwa Bogu, gdy ludzie zapragnęli być jak Bóg i decydować o tym co dobre, a co złe. Tylko Zbawiciel daje postęp prawdziwy – ten ku Ojcu w niebie. Postęp społeczny nie jestmożliwy wbrew Niemu. Drogą do ładu i pokoju jest zatem przyjęcie panowania Chrystusowego. Zawierzenie Jemu siebie i uczestników bolesnych sporówczy walk. Zwłaszcza zaś tych, którzy przynieśli nam krzyż. Może dzięki temu zawierzeniu nawrócą się, a my staniemy się szczęśliwymi tego świadkami?
Obrona ojczyzny
Czasem koniecznością okazuje się jednak walka w obronie przed napaścią. Mądry nie tęskni do walki i prosi Boga, by nie dopuszczał takiej próby. Stara się, o ile to możliwe, przeciwdziałać konfliktom, wyciszać emocje, szukać roztropnych i sprawiedliwych rozwiązań trudnych problemów. Miłowanie nieprzyjaciół nie oznacza jednak rezygnacji z obrony praw własnych, a zwłaszcza praw osób, których los od nas zależy. Na przykład, rezygnacji z obrony ojczyzny i rodaków. Czasem bywa dopuszczalne, a nawet chwalebne, uczynienie ofiary z dóbr osobistych. Nie jest jednak dopuszczalne, nie bywa chwalebne, czynienie ofiary z dóbr tych, których losy są nam powierzone.
Rezygnacja z obrony praw ojczyzny, narodu i państwa, by okazać przychylność nieprzyjaciołom – jest podłązdradą. Jest nie tylko wyrazem braku miłości, ale również aktem niesprawiedliwości. Zdrada nie jest też miłowaniem wrogów. Odmawiając obrony przed napastnikami, upewnialibyśmy ich w niegodziwym przekonaniu, że słusznie czynią, gdy sieją zamęt czy zniesławiają, zabijają czy zniewalają, jawnie grabią czy podstępnie okradają.
Miłowanie nieprzyjaciół wyraża się właśnie odrzuceniem zła, które nam przynoszą i jednoczesnymwysiłkiem rozróżniania między tym złem, a ludźmi, którzy je czynią. Zło i fałsz mamy mieć zawsze w nienawiści i bronić się przed nimi. Natomiast od nienawiści do bliźnich mamy powstrzymywać się nawet w walce, gdy musimy ją toczyć. To oczywiście nie jest łatwe i nie jest możliwe bez współdziałania z łaską Bożą. Mamy też być zawsze gotowi do wybaczenia tym, którzy zrywając ze złem, okażą skruchę i poproszą o towybaczenie. I mamy być roztropni i ostrożni, aby w ocenie faktów nie ulec pozorom.
***
Podsumowując to rozważanie postawmy pytanie: czy możliwy jest prawdziwy pokój w narodach i między narodami bez miłości Boga i bliźnich, a zatem bez miłowania naszych doczesnych, ludzkich ojczyzn? I odpowiedzmy pytaniem: a jakim to sposobem zarzucenie prawdy, sprawiedliwości i miłości miałoby przyczyniać się do budowania pokoju? Najgłębszy sens prawdy, sprawiedliwości i miłości staje się w pełni zrozumiały dopiero w perspektywie rzeczy ostatecznych. Przecież i nasza doczesność bez nich też zostaje ciężko okaleczona. Dlaczego? Ponieważ cała nasza ludzka doczesność została ustanowiona właśnie po to, by była ludzką drogą do Boga. Wszystko, co w doczesności cenne -zatem także ojczyzna, gdy ją mamy;zatem także ład i pokój, gdy ich doświadczamy – przez Boga samego są nam dane i należy ich strzec jako cennych darów Bożych.